Opłatkowe DA

 Po TAKIM wydarzeniu relację trzeba koniecznie napisać jeszcze na gorąco. 

Dzisiaj odbyła się nasza – hmmm- Wigilia. Może nie było dwunastu potraw, nie siedzieliśmy (ale staliśmy) przy stole. Całość odbyła się bez kapusty, karpia i barszczu z uszkami, ale…. Przeżycie było niesamowite…

Wyobraźcie sobie – lub raczej przypomnijcie – przyciemniona salka, gdzieniegdzie delikatne ciepłe światło lampek nocnych, nastrojowa choinka, pachnące, świeże ciasto, opłatek, Pismo Święte i my… Dwadzieścia trzy osoby, które być może niekoniecznie się znają, ale są siebie ciekawi, spragnieni mądrych, mocnych w Chrystusie relacji. 

Po krótkim wstępie i odczytaniu odpowiedniego fragmentu Ewangelii, przystąpiliśmy do dzielenia się opłatkiem. To, co dla wielu bywa prozaiczne, nudne albo po prostu niemiłe, tutaj było… Aż brak odpowiedniego słowa z tych wrażeń. Podczas wysłuchiwania kolejnych życzeń miałam wrażenie, że poznaję Was na nowo, że spotykam osoby, których do tej pory jeszcze nie widziałam. Czułam, że dotyka mnie sam Niewidzialny – wchodzę w tajemnicę Miłości. Potem sama odpowiadałam słowami, które często rodziły się w mojej głowie dopiero, kiedy stawałam z kolejnymi osobami twarzą w twarz. I działy się rzeczy niesamowite . Do tej pory w mojej głowie przebiegają się myśli, które zrodziły się właśnie podczas tego spotkania. Od wspólnego ubierania choinki, po jedzenie ciast, które szkoda było mi zostawiać w salce, przez zupełnie niespodziewane dla mnie dzielenie opłatkiem.

 

Dziękuję Wam Kochani, spędźcie te święta w Miłości, która każdego dnia rodzi się i uśmiecha do Was jak małe niemowlę do swojej matki.